ISLANDIA : Husavik & whale watching

Islandia jest jednym z miejsc, gdzie można zobaczyć w naturze wieloryby. Wiele nadmorskich miejscowości ma w swojej ofercie firmy organizujące rejsy w tym celu. Konkurencja jest spora, więc trzeba było sprawdzić, gdzie najlepiej wykupić wycieczkę.Początkowo chcieliśmy skorzystać z tej atrakcji w Rejkiawiku, jednak trochę pogooglowałam i okazało się, że turyści bardziej polecają rejsy na północy kraju. Zdecydowaliśmy się na Husavik, który miał najlepsze recenzje. Wycieczkę wykupiliśmy dzień wcześniej, przez internet, nie jest potrzebna półroczna rezerwacja miejsc :) Porównaliśmy różne firmy, oferta cenowa jest podobna, większość oferuje również rejsy na wyspę zasiedloną przez maskonury (druga, po wielorybach, atrakcja przyrodnicza) i wybraliśmy firmę Salka. Rejsy odbywają się kilka razy dziennie, można sobie wybrać dowolną porę. Niepewna swoich reakcji na bujanie statku (nigdy nie wiadomo, czy tym razem nie złapiesz choroby morskiej), zdecydowaliśmy się na rejs poranny, bym mogła płynąć na czczo :) To był dobry pomysł, ponieważ trwał 3,5 godziny, co oznacza że o 13 byliśmy już po wszystkim i nadal mieliśmy przed sobą kawał dnia. Obawy o chorobę morską na szczęście okazały się bezzasadne, choć nadal uważam że gdyby Przyroda chciała, byśmy pływali, to by nam dała płetwy.
Statkiem był dawny kuter rybacki przerobiony na potrzeby turystyki, grupa liczyła około 15 osób. Super sprawą jest, że w wycieczce uczestniczy przewodnik, który zna się na biologii morskiej i szczegółowo opowiada o wielorybach, maskonurach, delfinach, a kapitan statku dzielnie kieruje statek tam, gdzie widać zwierzęta. Bardzo podobało mi się podejście firmy do klienta - zostaliśmy zaopatrzeni w profesjonalne kombinezony (ubrałam się bardzo ciepło, włączając rajtuzy, czapkę, kurtkę, ale jednak taki kombinezon to mistrzostwo świata), a w drodze powrotnej zostaliśmy poczęstowani ciastkami, kawą i gorącą czekoladą.
Pierwszym etapem było przypłynięcie pod wysepkę, na której w tym czasie przesiadują maskonury, które przybywają w celu prokreacji. Niestety, maskonury doskonale nurkują i latają, więc nie udało mi się żadnego sfotografować z bliska.


Uprzedzam: dużo zdjęć.





W tym samym czasie, po drugiej stronie statku zabawa trwała w najlepsze:





To delfiny, ale niestety moja wiedza biologiczno-oceaniczna nie pozwala mi na rozpoznanie gatunku. Zresztą - delfin to delfin. Kropka.

I przechodzimy teraz do meritum. WIELORYBY, proszę Państwa!

Płetwal błękitny:





















Humbak (długopłetwiec):



Po rejsie poszliśmy do muzeum wieloryba, mieszczącego się tuż przy przystani. Bardzo miłe miejsce, można obejrzeć szkielety tych olbrzymów.
Swoją drogą, nie wiedziałam, że płetwal błękitny to największe zwierzę, jakie KIEDYKOLWIEK zamieszkiwało Ziemię. Znalazłam ciekawą grafikę:

źródło: https://goodheartextremescience.files.wordpress.com

Husavik to urocze miejsce:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz